Żyjemy w kraju, w którym (ciężko nadążyć za tymi danymi, cały czas się zmieniają), średnie spożycie wina w ciągu roku to ok. 5 litrów na jednego rodaka, Polaka. Dla porównania: Czechy – 21 litrów, Niemcy 28 litrów, we Włoszech 44, a we Francji ok. 50 litrów rocznie na obywatela, (jeżeli dodamy fakt, że polskie wino zapełnia rynek zaledwie w ok. 1 %, blog o polskim winie i winiarstwie wydaje się tematyką nie tyle niszową, co nawet abstrakcyjną).
Mimo to, na tegorocznym VI Świątecznym Kiermaszu Win WInicjatywy (oraz XVI Grand Prix Magazynu Wino, dalej też „GP”, króciutkie podsumowanie tego wydarzenia oraz parę zdjęć znajdziecie tutaj), frekwencja dopisała. Chcąc podsumować te dwa wydarzenia, naszło nas kilka refleksji, które nosiliśmy dosyć długo w głowie i którymi chcielibyśmy się podzielić.
Wskazujemy, że są to nasze subiektywne opinie, przekazujemy tylko nasze wrażenia, nie jesteśmy „z branży”, nie znamy wszystkich okoliczności ani nie wiemy kto, z kim i za ile. Nie interesują nas problemy organizacyjne, jak widzowie w kinie oceniamy efekt końcowy.
- Wino jest najważniejsze, ale lokalizacja wydarzenia równie ważna.
Grand Prix Magazynu Wino odbywało się na warszawskim Służewcu. Z jednej strony wszystko fajnie: tradycja, wyścigi, konie, dżokeje, historia itd., itp. Ale dojazd tam komunikacją publiczną to istna tragedia. A przecież nie po to jedzie się na wydarzenie winiarskie żeby wszystko wypluwać, co obliguje do podjęcia przynajmniej podstawowych środków bezpieczeństwa poprzez dojazd innym środkiem lokomocji niż własne auto. A jak dodamy do tego, że pod tor na Służewcu dojeżdża jeden autobus, a wysiadając na bardziej popularnym przystanku musimy przejść ok. 15 minut spacerem w listopadowym deszczu, wietrze i chłodzie, to nie nastraja optymistycznie.
Kiermasz Winicjatywy odbywał się natomiast w Hali Gwardii, doskonale skomunikowanej z całym miastem. Oczywiście zdajemy sobie sprawę z tego, że Grand Prix jest wydarzeniem o wiele większym i Hala Gwardii nie pomieściłaby tylu wystawców oraz warsztatów. Nie zmienia to jednak ogólnego wrażenia.
- Parafrazując cytat z filmu „Pieniądze to nie wszystko”: „Jedzenie do wina to nie wszystko ale wino bez jedzenia to chu…„
Na co mamy ochotę po degustacji ciężkich argentyńskich czy francuskich win ? Na jedzenie ! A Hala Gwardii jest miejscem w którym, czego jak czego, ale jedzenia nie brakuje. Mogliśmy spróbować paru win, zrobić przerwę na przekąskę i wrócić do degustacji. Podczas GP można było pomarzyć o odrobinie darmowego makaronu rozdawanego przez jednego ze sponsorów wydarzenia, a o potrzebie przegryzienia czegoś najlepiej świadczyły kolejki, które ustawiały się do wspominanego makaronu. Chętnych było tak dużo, że z jednego przygotowania jedzenia nie starczało dla wszystkich ustawionych w kolejce. Nie doświadczyliśmy stania w kolejkach oraz wydzielania porcji żywieniowych w PRL-owiskiej Polsce, jednak po GP jesteśmy sobie w stanie wyobrazić jak to było.
- Wino dla ludu !
Bardzo podobał nam się pomysł, że przy każdym wystawcy była lista win dostępnych u niego do degustacji, wraz z ceną butelki. I co mnie zadziwiało, spora część (jak nie większość) win była w cenie do 50 zł, ba, można było znaleźć butelki za ok. 30 – parę złotych. W przypadku GP nie wiedzieliśmy co można, co nie można, a jak można to w jakiej ilości i za ile. Być może to nasza luka w wiedzy, brak obycia na podobnych imprezach lub efekt nie przeczytania jakiegoś regulaminu, jednak nikt nie postarał się o to aby nam wyjaśnić reguły zabawy, a nie każdy jest doświadczonym uczestnikiem GP. Na Kiermasz też się nie przygotowaliśmy merytorycznie, a jednak wszystko było jasne od początku do końca.
- Cena ma znaczenie.
Krótko i na temat. Bilet wstępu na GP – 50 zł, bilet na Kiermasz – 0 zł (20 zł w dniu wydarzenia, podlega zaliczenia w razie zakupienia butelki wina na poczet tejże). Dzięki zaoszczędzonym pieniądzom na bilecie mogłem sprawić sobie butelkę słodkiego wina prosto z Węgier, które idealnie będzie pasowało do świątecznego ciasta.
- Więcej polskich win
Na koniec docieramy do naszej tematyki. Tutaj zdecydowanie wygrywa GP, podczas którego mogliśmy spróbować win kilku największych polskich producentów (Winnica Turnau, Winnica Płochockich, Winnica Wieliczka, Winnica Hople, Winnica Modła, Winnice Wzgórz Trzebnickich). Na Kiermaszu jedyną polską winnicą była Winnica Spotkaniówka (wspaniałe czerwone wina !) oraz na stoisku restauracji Melt.
I w tym poście powtórzymy nasze spostrzeżenie zamieszczone w podsumowaniu GP – stoiska z Polskimi winami cieszyły się co najmniej równym, jak nie wyższym zainteresowaniem klientów.
Skomentuj