Na początku było marzenie. Marzenie, żeby w polskich warunkach klimatycznych uprawiać winorośl, z której będzie można wytworzyć swoje własne wino. Hodowcy sadzili sadzonki na niewielkich działkach, wszystko było niepoparte marketingiem, promocją, profesjonalizmem. Tworzono wino na własne potrzeby, żeby podzielić się nim z najbliższymi.
Kiedy okazało się, że wino i owszem, wychodzi, a znajomi chętnie je piją, zaczęto powiększać aerał upraw, starano się nie tylko wyprodukować „jakieś” wino, ale stworzyć wino najlepsze jakie to tylko możliwe w danych okolicznościach – rolnicy zaczęli się dokształcać, podpatrywać zagranicznych winiarzy, implementować niektóre zachowania, dalej próbować, zmieniać, dostosowywać. Ze względu na obowiązujące wówczas przepisy nie można było jednak tego wina sprzedawać komercyjnie, więc wszystko miało charakter „garażowy”. Aż nadszedł rok 2011.
- Ilość
Przez ostatnie 7 lat branża winiarska przyspiesza niczym komputer po wgraniu programu antywirusowego. Wtedy weszła w życie „Ustawa o wyrobie i rozlewie wyrobów winiarskich, obrocie tymi wyrobami i organizacji rynku wina”, która dopuściła sprzedaż własnego wina owocowego, gronowego i miodów pitnych bez konieczności rejestracji działalności gospodarczej.
Garść statystyk, które najlepiej obrazują zmiany: w roku gospodarczym 2009/2010 działało 22 przedsiębiorców, mieli oni ok. 29 hektarów winnic. Obecnie, w 2018 roku w Polsce mamy sporo ponad 400 winnic o powierzchni zbliżającej się do 500 hektarów (choć w oficjalnej Ewidencji Producentów zgłoszonych jest nico ponad 200 winnic).
Widać różnicę ? Widać.
- Jakość
Fakt, że winnic przybywa nie oddaje jednak całości przemian, które odbywają się w Polsce. Wina są smaczne nie tylko „jak na polskie” (bardzo często określenie „w branży” jeszcze przed paroma laty), ale rośnie także ich jakość. Wystarczy wspomnieć Winnicę Dom Bliskowice (chyba najmodniejsza ostatnio winnica) ze swoim kultowym już Johanniterem Ultra, Winnicę Wieliczka uprawianą w sposób biodynamiczny ze swoim Chardonnay, Winnice Wzgórz Trzebnickich, Winnicę Turnau, Winnicę Stara Winna Góra ze swoimi Rieslingami, Winnicę Jakubów ze swoim Hibernalem oraz świetnym winem słodkim z późnego zbioru, Winnicę Gostchorze ze swoim winem musującym … i można by tak wymienić jeszcze wiele winnic wraz z ich popisowymi winami.
Winiarze nie poprzestają w rozwoju, cały czas się rozwijają, zdobywają nową wiedzę oraz próbują coraz to nowszych rozwiązań. Obok tradycyjnych win białych, czerwonych, różowych i słodkich, coraz więcej winnic produkuje wina musujące, za nimi pierwsze udane eksperymenty z tak modnymi na świecie winami pomarańczowymi, pet-natami (przoduje tu Winnica Dom Bliskowice, zaraz za nią Winnica Turnau) oraz winem świętomarcińskim.
Efekty tego są zdumiewające. Nie ma już dobrej restauracji w dużym mieście bez przynajmniej 2-3 etykiet z polskimi winami (na ten moment to właśnie restauracje są głównym odbiorcą polskich win), czy sklepu specjalistycznego bez kilku krajowych butelek dla osób znudzonych włoskim Primitivo.
- Marketing
Największa rewolucja dotyczy jednak kwestii związanych z marketingiem. Wiele winnic ma bardzo ładnie zaprojektowane strony internetowe, (inni) blogerzy oraz media profesjonalne poświęcają polskiemu winu coraz więcej miejsca. Krajowe wino trafiło do dyskontów, jak Lidl czy Carrefour. Właściwie co miesiąc odbywają się fantastyczne festiwale, festyny, dni otwarte winnic i inne wydarzenia w każdym województwie w kraju. Dzięki Facebook’owi oraz Instagramowi wszyscy zainteresowani mogą na bieżąco śledzić życie winnicy, sukcesy oraz problemy winiarzy. Rewolucja związana z mediami społecznościowymi dotknęła nas wszystkich, branża winiarska nie jest pod tym względem wyjątkiem.
- Wróżenie z fusów
Czy mamy w tej chwili boom na polskie wino ? Jak spojrzymy na ostatnie 25 lat jego obecności na rynku, bezsprzecznie tak. Czy osiągnęliśmy już szczyt zainteresowania ? Na to pytanie nie ma dobrej odpowiedzi. Na usta ciśnie się: oczywiście nie, w miarę jak kolejne winnice będą wprowadzały do sprzedaży swoje produkty, musi to spowodować spadek średniej ceny polskiego wina, co z kolei musi doprowadzić do szerszego odbioru nie tylko przez restauracje, ale także przez przeciętnego konsumenta. Już teraz można znaleźć polskie wina za 35-40 złotych. Jedynym problemem jest dostępność – większość tych win można kupić jedynie u producentów. Sukcesy na arenach międzynarodowych także muszą dawać do myślenia nie tylko nagrodzonym producentom, ale także konkurencji.
Dokąd zmierza polskie wino ? Czy pójdzie drogą Węgierską, mając przedstawicieli zarówno wśród najlepszych jakościowych win, o których wszyscy na świecie wiedzą, jak i wiele win codziennych, łatwo dostępnych ? Czy może drogą win Morawskich, które nie cieszą się taką estymą na świecie ale smakosze wiedzą, jakie produkowane często przez małych producentów perełki można tam znaleźć ?
Czy może znajdziemy swoją unikalną drogę ?
Skomentuj