Ostatnie kilka miesięcy nie tylko było okresem, kiedy winorośl odpoczywała.
Dosyć rzadko też pojawiały się posty na blogu.
Ale zima się skończyła, a ze snu zimowego wyrwał mnie VI Zlot Blogosfery, zorganizowany przez portal WInicjatywy oraz Magazyn Ferment.
Mam mocne postanowienie, żeby dostarczać Wam jak najwięcej materiałów przybliżających polskie winnice oraz polskich winiarzy. Jednak nigdy ilość postów nie powinna iść przed ich jakością. Podstawowym celem zawsze będzie dla mnie treść artykułów, ich merytoryczne znaczenie.
Nawet jeżeli będzie skutkowało to tym, że pojawiało się będzie tutaj mniej wpisów.
Ale wróćmy do rzeczy. Pomimo tego, że o VI Zlocie Blogosfery dowiedziałem się niemalże w ostatniej chwili, to od razu wpisałem ostatnią sobotę marca do kalendarza. Teoretycznie to moja druga obecność, jednakże w zeszłym roku musiałem zakończyć udział po przerwie obiadowej ze względu na inne, (nie) winne zobowiązania (relację z pierwszego sprzed roku znajdziecie tutaj).
W tym roku program zapowiadał się bardzo ekscytująco, a mnie oczywiście najbardziej interesował punkt programu, w którym mieliśmy porównać w ciemno polskie wina musujące z zagranicznymi – nie tylko szampanami, ale wszelkimi rodzajami wina musującego produkowanymi metodą tradycyjną.
Otóż, nie przedłużając – nie byliśmy najgorsi 😉 Zarówno wino musujące z Winnicy Jakubów (była to moja pierwsza próba musiaka od tego producenta, zaskakująco słodko – tropikalne nuty zarówno w ustach jak i w nosie, zupełnie inne wino od wszystkich innych stawających w szranki w konkursie) jak i Winnica Gostchorze (klasyk nad klasykami – mówisz polskie wino musujące, myślisz GostArt) dały radę. Bardzo fajny opis degustacji znajdziecie na blogu Nasz Świat Win, link podrzucam tutaj, choć zaznaczam, że sam nieco lepiej oceniam musiaka z Winnicy Jakubów 😉
Mnie jednak najbardziej podobał się jeden z pierwszych punktów programu, czyli dyskusja trendach w blogosferze. Podczas niego przedstawiciele najlepszych chyba obecnie winiarskich blogów, tj. Nasz Świat Win, Korek od Wina, Blurppp oraz Zdegustowany debatowali wraz z uczestnikami o stanie polskiej blogosfery winiarskiej oraz próbowali przewidzieć przyszłe trendy blogowania. Bardzo żałuję, że ta część trwała tak długo, wielu blogerów (w tym ja) chciało poruszyć kilka tematów na forum publicznym, jednak zwyczajnie zabrakło czasu na dyskusję.
Po Zlocie pojawiło się wiele głosów, że była to najlepsza edycja wydarzenia w historii. Że super, że atmosfera, że współpraca i merytoryka. Nie mam ani jednego argumentu, który nie pozwalałby się zgodzić z tą tezą (choć ponownie zastrzegam, ze ciężko mi oceniać z perspektywy połowy edycji, w jakiej uczestniczyłem w zeszłym roku). Faktycznie, dało się wyczuć pewną „wspólnotę” podczas wspólnych rozmów, chęć rozmowy, wymiany doświadczeń oraz po prostu frajdę ze spotkania z ludźmi mającymi podobne pasja.
A ja wyszedłem ze zlotu z selfie z Richardem Bampfieldem, który wraz z Wojciechem Bońkowskim prowadzili wspomnianą degustację komentowaną win musujących. Jest on posiadaczem bardzo prestiżowego tytułu Master of Wine (MW), którym może się pochwalić tylko kilkaset osób na całym świecie Z całą pewnością jest więc od kogo się uczyć. Miło było też porozmawiać z nim o polskich winach i usłyszeć, że jest dla nas miejsce na światowej, winiarskiej mapie.
Wychodzi na to, że w przyszłym roku muszę pstryknąć sobie zdjęcie z Wojciechem właśnie 😀
Po wszystkim na uczestników zlotu czekały gościnne progi Winebaru Mielżyński Wine & Spirits.
Skomentuj